niedziela, 15 listopada 2015

One-shot. Talon-Annie.

Przytuliłam mocno moje Tibbersa.
-Nie wolno nam się poddać...-szepnęłam.Moje Hp, wciąż uciekało, a moje Potki się skoczyły.
Postanowiłam działać szybko. E,W,Q już miałam stuna.
-Do boju Tibbers!!!!-rzuciłam Misiem i...normalnie to gościu powinien leżeć, ale mężczyzna w masce stał przede mną .
-To wszystko?-spytał. Miałam wrażenie że się ze mnie wyśmiewa. 
-Pff..to dopiero początek...-uśmiechnęłam się. 
Tibbers posłusznie mnie słuchał i miał zadać ostateczni atak gdy...
-ZNIKNĄ?!-został po nim tylko cień. 
Zaczęłam odwracać się w oku własnej osi. Zobaczyłam nagle, biegnącą w moją stronę czarną postać i lecące shurikeny.
-PADNIJ!!!-Bez zastanowienia rzuciłam się na ziemie i nakazałam Tibbersowi zasłonięcie, mnie swoim puchatym(ale twardym) ciałem.[dop.Aut.-Nie wiem czy tak mogę to nazwać XD]
Szybko spojrzałam w miejsce z którego dobiegł krzyk. Nikogo tam nie było. Popatrzyłam przed siebie. Tyłem do mnie stał dobrze zbudowany chłopak, z długaśna granatową peleryną. Była ona...troszkę inne. Podzielona została na cztery części, a na końcu każdej została przyszyty sztylet? Na pewno coś ostrego. Prezentował się dumnie.Chwila...czy to...nie...?

-Talon...znowu się spotykamy.
-Też za tobą tęskniłem.-zdaje mi się, ale chyba uśmiechną się ironiczni. 
Nie wiem dokładnie. Stał do mnie tyłem.
-Nie ładnie tak się wtrącać.
-Nie ładnie, tak się bawić z taką drobną kobietą.
-Pff...wież że nie obowiązują mnie zasady.
Chłopak nagle staną w pozycji bojowej.Musze coś zrobić...nie mogę tak leżeć.Złapałam się stopy Tibbersa i podciągałam się ku górze. Chłopak odwrócił się zaskoczony i właśnie w tym momencie tamten zrobił krok i zaczął biec w naszą stronę.
-UWAŻAJ!-krzyknęłam i rzuciłam płomień ognia. 
Talon zdążył zrobić unik. Maska na twarzy tego typka...zniknęła. Zdaje mi się że spłonęła.Talon w tym czasie szybko znalazł się za mężczyzną. Pochylił się nad jego uchem.
-Oj Zed...nie zadziera się z Piromanką.-w chwili wypowiedzenia tych słów wbił mu ostrze które miał ,,przyszyte" do rękawa.No...na jego twarzy było nie małe zdziwienie.

Po jakieś sekundzie uśmiechną się i pluną krwią obok siebie.Mrugną do mnie.-Jeszcze tu wrócę.-I znikną. Znowu został po nim tylko cień.-Cholera...-brunet uderzył cień ręką, a on rozpłyną się jak mgła.
****
-Nie wątpię.
-Nie potrzebowałam! Sama bym sobie..-i w tym momencie moc gdzieś uciekła, a jej zakręciło się w głowie. Gdyby nie Talon, leżała by na ziemi.
-Jak dziecko...-wziął ją na ręce.
Schowała zarumienioną twarz pod fioletowe włosy.
-Masz już 17lat, a dalej zachowujesz sie jak kilka lat temu.-zaśmiał się.
-Jestem zbyt zmęczona żeby się z tobą kłócić.
Położyła Tibbersa na swoim brzuchu i wtuliła się w chłopaka.
**********
-Nie potrzebowałam twoje pomocy.-powiedziałam dziewczyna, kiedy doszli w bezpieczne miejsce.
-Nie wątpię.
-Wg.skąd niby się tam wiozłeś? Zabiła bym gdybyś nie przyszedł. Brakowało mi po prosu trochę mocy...
-I to trochę mogło się przerodzić w twoją zgubę mała.-potargał ją czule po włosach.
Dziewczyna pokazała mu język, odsunęła się i odwróciła. 
Złapał ją za nadgarstek.
-Nie.
I pocałował ją.